UWAGA!
Czytasz na własne życzenie. Rozdział jest beznadziejny.
To chyba moja najgorsza praca pisemna w życiu.
(napisałam to tak w ramach zachęty)
Mała, zdezorientowana dziewczynka rozpaczliwie biegała po dworcu głównym King's Cross. Jej długie, czarne włosy wirowały w powietrzu przy każdym, nawet najmniejszym kroku. Na bladej twarzy jedenastolatki pojawiły się słone łzy. Oparła się o barierkę i pochyliła nad wózkiem z walizkami i sowią klatką na szczycie. Jak mogła się zgubić? Dlaczego nie zauważyła, że jej rodzina podąża w zupełnie innym kierunku? Oczami wyobraźni widziała chudą, zziębniętą dziewczynkę, skuloną pod ścianą na peronie. Wyraźnie ujrzała, jak żebraczka wyciąga mizerną, brudną dłoń ku przechodniom, w nadziei na kromkę chleba, czy łyk czystej wody. Z trudem odpędziła ponure myśli, wytarła oczy rękawem bluzki i wyciągnęła z kieszeni przysmak dla sowy. Srebrzystobiały ptak huknął głośno i zaczął wiercić się niespokojnie, widząc smakołyk. April uśmiechnęła się lekko i wsunęła rękę z jedzeniem do klatki zwierzęcia. Tylko Herbert, ze swoją zabawnie przekrzywioną główką, potrafił ją skutecznie pocieszyć. Za każdym razem przypominał jej, że jest kimś więcej niż tylko zwykłą jedenastolatką. Wystarczyło jedno stuknięcie dziobem w dłoń dziewczynki, by odzyskała ona panowanie nad sobą. Co z tego, że nie zdążyła pożegnać się z rodziną? Czy kiedykolwiek spróbowali jej w czymś pomóc? Czy kiedyś zainteresowali się jej życiem? Czy choć raz powiedzieli zwyczajne "kocham cię, córeczko"? Nie. A teraz najzwyczajniej w świecie ją zostawili.
Aprilynne mocno pchnęła wózek i zdecydowanym krokiem ruszyła przed siebie. Znalazła się pomiędzy peronem dziewiątym a dziesiątym. Rozejrzała się uważnie, szukając choćby najmniejszych wskazówek, jak można dostać się na peron 9 i 3/4.
- Przepraszam, mam pytanie - powiedziała podchodząc do zwrotniczego. - Gdzie znajduje się peron 9 i 3/4?
W jednej chwili twarz mężczyzny zalała fala czerwoności
- Takie to śmieszne, tak?! - wrzasnął. - Ja wam dam takie żarty! WY JESTEŚCIE W ZMOWIE!
April pobladła jeszcze bardziej, niż wcześniej. Odwróciła się na pięcie i uciekła od roztrzęsionego pracownika, który wykrzykiwał obraźliwe hasła w jej kierunku.
Nagle zauważyła sporą grupkę dzieciaków z wózkami, walizkami i sowami. Zgromadzili się przy barierce i żywo dyskutowali. Wtem jeden z nich - wysoki, rudowłosy chłopak - rozpędził się, wbiegł na barierkę i zniknął. Tuż za nim podążyła cała reszta. Jedenastolatka ostrożnie podeszła w tamto miejsce, zamknęła oczy i ruszyła biegiem w stronę barierki. W oddali usłyszała głos mamy, mówiącej "Tu jest!" i brata, mruczącego coś w stylu "Już się cieszyłem, że ją zgubiliśmy". Odkąd ukończyła jedenaście lat, Chris stał się zrzędliwy i nieprzyjemny. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że może to mieć związek z Hogwartem. Dziewczynka poczuła lekkie ukłucie w sercu na myśl o pustej zazdrości chłopaka. Zamiast zatrzymać się i porozmawiać z rodziną, jeszcze bardziej przyspieszyła i z impetem przebiegła przez barierkę.
April ze zdziwieniem stwierdziła, że nie rozbiła się o ścianę, lecz trafiła na drugą stronę. Na tabliczce widniał napis "Peron 9 i 3/4". Czyli jednak się udało! Koło ogromnego pociągu stała grupka rudzielców z czarnowłosym chłopcem w okularach. Obok dzieci stali rudowłosi rodzice - najwyraźniej okularnik nie był członkiem tej rodziny. Dziewczynka mimowolnie pomyślała o własnych rodzicach, którzy pewnie byli już w drodze do domu. Wtem z głośników rozległ się donośny głos mężczyzny.
- Ekspres do Hogwartu odjeżdża za 5 minut! Prosimy wsiadać do pociągu!
Aprilynne chwyciła wózek i pociągnęła go za sobą w stronę ekspresu. W ostatniej chwili zdążyła wskoczyć do środka. Ciężko dysząc rzuciła się do pierwszego lepszego przedziału i rozsunęła drzwi. Na fotelach przy oknie siedział jeden z rudzielców i czarnowłosy chłopak. Jedenastolatka zaczerwieniła się i przestąpiła z nogi na nogę.
- Mogę się dosiąść? - zapytała nieśmiało.
Okularnik skinął głową, a jego kolega zmierzył ją nieufnie wzrokiem.
April z trudem wcisnęła skromną, ale wypchaną walizkę na półkę i zajęła miejsce tuż przy drzwiach. W przedziale zapanowała niezręczna cisza, którą wypadało przerwać.
- Jestem Aprilynne Williams - powiedziała czarnowłosa. - A wy?
- Ronald Weasley - mruknął rudowłosy, spoglądając na łąki za oknem.
- Harry Potter - oznajmił drugi z chłopców.
Ron wytrzeszczył oczy i omal nie zachłysnął się powietrzem.
- Naprawdę? TEN Harry Potter? - zdumiał się. - A masz... no wiesz? - wskazał palcem na swoje czoło.
Harry odgarnął grzywkę i ukazał bliznę w kształcie błyskawicy.
- O kurczę! - wykrzyknął Weasley. - Czyli to prawda!
- Co jest prawdą? - zapytała zdziwiona dziewczynka.
Ron natychmiast odwrócił się w jej stronę z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie wiesz, kim jest Harry? - jego głos stał się bardzo piskliwy. - Harry Potter? Przecież każdy czarodziej zna jego imię!
- Najwyraźniej nie każdy - burknęła niewyraźnie. - Czy szanowny pan Wielki Czarodziej Ronald raczy wyjaśnić prostej, niezbyt inteligentnej jedenastolatce, cóż takiego ów Harry Potter zrobił?
Rudy zapowietrzył się i ponownie odwrócił w stronę okna. April spojrzała z nadzieją na Harry'ego, lecz ten tylko wzruszył ramionami, także nie wiedząc, o co chodzi Ronowi.
Wtem drzwi od przedziału rozsunęły się i stanęła w nich uśmiechnięta kobieta z wózkiem pełnym smakołyków.
- Coś z wózka, skarbeczki? - zapytała.
Harry i Aprilynne zerwali się z miejsca i wyszli na korytarz, by kupić parę słodyczy, a Ron wymamrotał, że ma swoje kanapki. Po udanych zakupach, dzieci wróciły na swoje miejsca.
- Wy zamierzacie to wszystko zjeść? - Ron wytrzeszczył oczy, spoglądając na góry słodkości zakupionych przez znajomych.
- Padam z głodu - uśmiechnął się czarnowłosy. - Częstuj się.
Cała trójka zabrała się za jedzenie. Najwięcej radości sprawiły im fasolki wszystkich smaków. April skończyła pierwsza, ponieważ zrobiło jej się niedobrze po fasolce o smaku wody z kibla.
- Wiecie już, do jakiego domu chcecie trafić? - zapytał czarnowłosy po dłuższej chwili.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam - przyznała dziewczynka. - Ale myślę, że...
- Ja pewnie trafię do Gryffindoru, jak reszta mojej rodziny - wciął się dumny jak paw Ron. - Ale nawet Ravenclaw i Hufflepuff są znośne. Chociaż Puchoni uchodzą za niezłe niezdary.
- A Slytherin? - dopytał Harry.
- Już lepiej trafić do Hufflepuffu - odparł z powagą Weasley. - Jak dostaniesz się do Slytherinu, to koniec z tobą.
Harry chciał coś powiedzieć, lecz przerwał mu pisk April. Dziewczynka wskoczyła na fotel i podkuliła nogi. W miejscu, gdzie przed chwilą znajdowały się jej stopy, siedział mały, brzydki szczur.
- Co to jest? - zawyła roztrzęsiona.
- To tylko Parszywek. Obrzydliwy, nie? - mruknął posępnie Ron. - Rodzice kupili Percy'emu sowę, a ja dostałem jego szczura. I gdzie tu sprawiedliwość?
- Jak dla mnie jest całkiem fajny - pocieszył go Harry.
- Fred i George pokazali mi zaklęcie, którym mogę zmienić jego kolor. Chcecie zobaczyć?
Nagle drzwi od przedziału się otworzyły, a oczom jedenastolatków ukazała się głowa dziewczynki z ogromnymi zębami i puszystymi włosami.
- Nie widzieliście ropuchy Neville'a? - zapytała głowa.
Trójka dzieci zgodnie zaprzeczyła.
- Widzę, że coś czarujecie - wymownie spojrzała na wyciągniętą różdżkę Rona. - No, pokaż, co potrafisz.
Ron, nieco zdumiony zachowaniem młodej czarownicy, ponownie skupił się na zwierzęciu, mamrocząc jakiś wierszyk.
Słoneczko, masełko, stokrotki żółciutkie
Cyraneczko, żądełko, pieniążki złociutkie
Zmieńcie szczura tego, głupiego, tłustego
W szczura mądrego i całkiem żółtego!
- Czy to aby na pewno prawdziwe zaklęcie? - zaśmiała się dziewczynka.
Ron skrzywił się i spojrzał na Parszywka. Przemądrzała jedenastolatka wyszła z przedziału z wyniosłą miną, by dalej szukać ropuchy Neville'a.
- Najwyraźniej bracia znowu mnie oszukali - westchnął chłopiec i zaczął opowiadać o swoim licznym rodzeństwie.
Dłuższa część podróży upłynęła im na rozmowach, żartach i jedzeniu. Ron właśnie opowiadał o jego ulubionej drużynie quidditcha, gdy drzwi jeszcze raz się otworzyły.
- Nie widzieliśmy żadnej ropuchy, zrozum to wreszcie! - krzyknął rudzielec, spodziewając się gadatliwej uczennicy.
Do przedziału nie weszła jednak dziewczynka z burzą włosów, lecz trzech chłopców - blondyn o bladej cerze i dwóch wyrośniętych osiłków, wyglądających na jego obstawę.
- W całym pociągu mówią, że w tym przedziale jest Harry Potter - powiedział blondyn. - To prawda?
- Tak - odparł beznamiętnie Harry.
Dwaj pozostali chłopcy trzymali się nieco za blondynem, wyraźnie czekając na jego polecenia.
- Jestem Malfoy. Draco Malfoy - powiedział wyniośle młody czarodziej.
Ron parsknął cicho i spojrzał rozbawionym wzrokiem na jedenastolatka.
- Śmieszy cię to? Ty za to nie musisz się przedstawiać - Draco uśmiechnął się paskudnie. - Rudy, piegowaty, w używanych szatach - to na pewno Weasley!
Ronald poczerwieniał na twarzy i odwrócił wzrok. Tymczasem Malfoy zwrócił się do Harry'ego.
- Niedługo zauważysz, że niektóre rodziny są o niebo lepsze od innych. Nie warto tracić czasu na zadawanie się z tymi gorszymi.
Blondyn wyciągnął rękę do okularnika, lecz ten nie uścisnął jej.
- Pozwól, że sam ocenię, kto jest gorszy, a kto lepszy - odparł chłodno.
Draco lekko zaróżowiał i utkwił w April przeszywające spojrzenie.
- Lepiej uważaj, Potter - wycedził. - Zadawanie się z biedotą i szlamami nie wyjdzie ci na dobre.
Ron wstrzymał oddech i spojrzał wyczekująco na dziewczynkę. Czarownica nie bardzo wiedziała, o co chodzi, lecz zrozumiała, że Malfoy ją właśnie obraził.
- Na pewno lepsze to niż zadawanie się z tobą - powiedziała.
- Ktoś ci pozwolił się do mnie odzywać? - zasyczał szarooki. - Pożałujesz tego, szlamo!
Aprilynne parsknęła śmiechem i uśmiechnęła się szeroko.
- Och, boję się chuderlawego, jedenastoletniego blondaska i jego dwóch bezmózgich goryli o wyjątkowo mało inteligentnych wyrazach twarzy - powiedziała teatralnym głosem. - Uwierz mi, widywałam straszniejsze rzeczy.
Draco aż zatrząsł się ze złości i wymierzył w nią palcem.
- Goyle, przyłóż jej! - zawołał.
Chłopak po jego prawej stronie zbliżył się do dziewczynki i nagle zawył z bólu. Parszywek mocno wgryzł się w jego dłoń i nie zamierzał puścić. Goyle machał rękami i rzucał się po całym przedziale, aż w końcu szczur spadł na podłogę. Malfoy z bandą w pośpiechu opuścili pomieszczenie.
- Pożałujecie, wszyscy! - krzyknął na odchodne.
April roześmiała się głośno, a chłopcy zaraz poszli w jej ślady.
- Bardzo mi kogoś przypominasz - stwierdził Ron, przypatrując się koleżance. - Tylko nie wiem, kogo.
- Idę się przebrać - powiedziała, a widząc zdziwione miny chłopców, wskazała na okno. - Zaraz będziemy w Hogwarcie.
Po dłuższej chwili pociąg zatrzymał się na wąskim, ciemnym peronie. Znad tłumu uczniów wylewającego się z ekspresu wystawała włochata głowa Hagrida.
- Pirszoroczni, pirszoroczni tutaj! Patrz pod nogi! Pirszoroczni!
Wokół gajowego zebrała się spora grupka dzieciaków.
- Za mną! - krzyknął Hagrid i ruszył przed siebie wąską ścieżką.
Po kilkunastu metrach dróżka doprowadziła ich na skraj wielkiego, ciemnego jeziora. Po przeciwległej stronie rozciągało się wysokie, strome urwisko. Na samej górze znajdował się ogromny zamek z licznymi wieżami i basztami. Dzieci wstrzymały oddech i uważnie przypatrywały się budynkowi.Ron skrzywił się i spojrzał na Parszywka. Przemądrzała jedenastolatka wyszła z przedziału z wyniosłą miną, by dalej szukać ropuchy Neville'a.
- Najwyraźniej bracia znowu mnie oszukali - westchnął chłopiec i zaczął opowiadać o swoim licznym rodzeństwie.
Dłuższa część podróży upłynęła im na rozmowach, żartach i jedzeniu. Ron właśnie opowiadał o jego ulubionej drużynie quidditcha, gdy drzwi jeszcze raz się otworzyły.
- Nie widzieliśmy żadnej ropuchy, zrozum to wreszcie! - krzyknął rudzielec, spodziewając się gadatliwej uczennicy.
Do przedziału nie weszła jednak dziewczynka z burzą włosów, lecz trzech chłopców - blondyn o bladej cerze i dwóch wyrośniętych osiłków, wyglądających na jego obstawę.
- W całym pociągu mówią, że w tym przedziale jest Harry Potter - powiedział blondyn. - To prawda?
- Tak - odparł beznamiętnie Harry.
Dwaj pozostali chłopcy trzymali się nieco za blondynem, wyraźnie czekając na jego polecenia.
- Jestem Malfoy. Draco Malfoy - powiedział wyniośle młody czarodziej.
Ron parsknął cicho i spojrzał rozbawionym wzrokiem na jedenastolatka.
- Śmieszy cię to? Ty za to nie musisz się przedstawiać - Draco uśmiechnął się paskudnie. - Rudy, piegowaty, w używanych szatach - to na pewno Weasley!
Ronald poczerwieniał na twarzy i odwrócił wzrok. Tymczasem Malfoy zwrócił się do Harry'ego.
- Niedługo zauważysz, że niektóre rodziny są o niebo lepsze od innych. Nie warto tracić czasu na zadawanie się z tymi gorszymi.
Blondyn wyciągnął rękę do okularnika, lecz ten nie uścisnął jej.
- Pozwól, że sam ocenię, kto jest gorszy, a kto lepszy - odparł chłodno.
Draco lekko zaróżowiał i utkwił w April przeszywające spojrzenie.
- Lepiej uważaj, Potter - wycedził. - Zadawanie się z biedotą i szlamami nie wyjdzie ci na dobre.
Ron wstrzymał oddech i spojrzał wyczekująco na dziewczynkę. Czarownica nie bardzo wiedziała, o co chodzi, lecz zrozumiała, że Malfoy ją właśnie obraził.
- Na pewno lepsze to niż zadawanie się z tobą - powiedziała.
- Ktoś ci pozwolił się do mnie odzywać? - zasyczał szarooki. - Pożałujesz tego, szlamo!
Aprilynne parsknęła śmiechem i uśmiechnęła się szeroko.
- Och, boję się chuderlawego, jedenastoletniego blondaska i jego dwóch bezmózgich goryli o wyjątkowo mało inteligentnych wyrazach twarzy - powiedziała teatralnym głosem. - Uwierz mi, widywałam straszniejsze rzeczy.
Draco aż zatrząsł się ze złości i wymierzył w nią palcem.
- Goyle, przyłóż jej! - zawołał.
Chłopak po jego prawej stronie zbliżył się do dziewczynki i nagle zawył z bólu. Parszywek mocno wgryzł się w jego dłoń i nie zamierzał puścić. Goyle machał rękami i rzucał się po całym przedziale, aż w końcu szczur spadł na podłogę. Malfoy z bandą w pośpiechu opuścili pomieszczenie.
- Pożałujecie, wszyscy! - krzyknął na odchodne.
April roześmiała się głośno, a chłopcy zaraz poszli w jej ślady.
- Bardzo mi kogoś przypominasz - stwierdził Ron, przypatrując się koleżance. - Tylko nie wiem, kogo.
- Idę się przebrać - powiedziała, a widząc zdziwione miny chłopców, wskazała na okno. - Zaraz będziemy w Hogwarcie.
Po dłuższej chwili pociąg zatrzymał się na wąskim, ciemnym peronie. Znad tłumu uczniów wylewającego się z ekspresu wystawała włochata głowa Hagrida.
- Pirszoroczni, pirszoroczni tutaj! Patrz pod nogi! Pirszoroczni!
Wokół gajowego zebrała się spora grupka dzieciaków.
- Za mną! - krzyknął Hagrid i ruszył przed siebie wąską ścieżką.
- Wsiadać do łodzi! Najwyżej po cztery osoby do jednej! - zawołał wskazując na brzeg zapełniony małymi łódkami.
Harry, Ron i Aprilynne wsiedli do łódki razem z jakimś chudym chłopakiem o mocno brązowych włosach.
- Wszyscy siedzą? No to ruszamy! - obwieścił gajowy i wszystkie łodzie ruszyły z miejsca.
April nie mogła oderwać wzroku od majestatycznego zamku. Dopiero teraz do niej dotarło, że za chwilę stanie się jednym z uczniów Hogwartu i trafi do któregoś z domów. Tylko do którego?
Z zamyślenia wyrwał ją przeszywający pisk. Rozejrzała się dookoła i od razu zauważyła źródło wrzasku. Malfoy wraz z chłopakiem o czarnych włosach i łobuzerskim wyrazie twarzy zawzięcie oblewali wodą gadatliwą czarownicę, która wcześniej zajmowała się poszukiwaniami ropuchy.
- Blaise, pożałujesz! - krzyknęła jedna z bliźniaczek znajdujących się na tej samej łódce, gdy czarnowłosy chłopak chlusnął jej lodowatą wodą prosto w twarz.
Do akcji musiał wkroczyć Hagrid i rozdzielić kłócące się dzieci. Malfoy spojrzał wymownie na April, jakby chciał powiedzieć "Ty jesteś następna". Dziewczynka uśmiechnęła się ironicznie i pokiwała lekceważąco głową.
Reszta podróży upłynęła w spokoju. W miarę jak zbliżali się do zamku, coraz więcej rozmów cichło i coraz więcej oczu wpatrywało się w rozjarzone okna, umieszczone w potężnych, grubych murach. Z każdą sekundą Aprilynne była coraz bardziej przerażona. A co, jeśli tiara przydzieli ją do Slytherinu? Z tego, co mówił Ron, jest tam okropnie. A co, jeśli w ogóle nie nadaje się do Hogwartu i nie trafi do żadnego z domów?
- Jesteśmy na miejscu! - huknął Hagrid. - Wysiadać z łódek i ruszać za mną!
♥♥♥
Zdycham. I to dosłownie.
Wklepywałam ten rozdział przez ponad cztery dni ;_;
Już nawet nie miałam czasu, żeby jakoś go poprawić, więc jest, jaki jest.
Taki... suchy -,- Jakby czterolatka to napisała. Obiecuję, że następne rozdziały będą lepsze!
A co z komputerem? Tamtararam... jeszcze niezdolny do użytku.
Prawdopodobnie ja go zepsułam ;d Zupełnie sypnął się system, coś się z dyskiem stało...
Suuper. Następny rozdział też będę musiała zacząć pisać na telefonie :c
Wybaczcie za to dno.
Oby to... coś... nie zniechęciło was do czytania bloga T.T
Oby to... coś... nie zniechęciło was do czytania bloga T.T
Oj przestań :)
OdpowiedzUsuńŻadne dno, mi się podobał.
Przede wszystkim jestem sooooo happy, bo Draco - mój mąż w rozdziale <3
Swoją drogą, mam wrażenie, że April to nowa Hermiona. Czyżbyś chciała zastąpić nią nielubianą przeze mnie Granger? *.*
Jedyne co mi sie nie podobało to to, że Harry nagle wiedział już o domach i wgl. Przecież wg pani Rowling dowiedział się o nich dopiero podczas samego przydziału :)
Ale wiem, że mogłaś odstąpić od kanonu i nawet mnie to cieszy :P
Podsumowując:
Rozdział bardzo lekki, przyjemny. Fajnie się czytało ;)
No weź!
OdpowiedzUsuńJa uważam, że rozdział wyszedł Ci super <3 to co ja pisze, to dno xd
Och już uwielbiam April, nie wiem czemu ale przypomina mi taką miłą Bellę ;D
HAHAHHA :D "- Takie to śmieszne, tak?! - wrzasnął. - Ja wam dam takie żarty! WY JESTEŚCIE W ZMOWIE!I" – to mnie strasznie rozwaliło xD
tak jakoś spodobało mi się, że weszła do przedziału i zapoznała się z Ronem i Harrym. A potem wszedł Draco i jak mu pojechała xD i jeszcze była Hermiona *-*
Uwielbiam Twoje opowiadanie i z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie zaciekawia. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3
Pozdrawiam
Twoja Bella Lestrange :D
a jeszcze chciałam Ciebie zaprosić na takim tam mój drugi blog z historią, którą sama wymyśliłam. Będę bardzo wdzięczna, jeśli zajrzysz <3
Usuńthe-mysteries-of-london.blogspot.com